Jak przeżyć przygodę z koleją?

Czekając w Jekaterynburgu na pociąg do Nowosybirska chciałbym życzyć smacznego wszystkim tym, którzy właśnie jedzą śniadanie wielkanocne. Najlepszego!

U mnie jest godzina 16:08, co daje + 2 godziny względem czasu Moskiewskiego. Co ciekawe – Kazan, gdzie byłem poprzednio, funkcjonuje w czasie Moskiewskim.
Odległość Moskwa – Kazań -> około 800 km na wschód. Bez różnic czasowych.
Odległość Kazań – Jekatynburg -> również około 800 km na wschód, dwie strefy czasowe !

Dlaczego w ten sposób? Dowiedziałem się, że to z uwagi na gospodarkę. Większość ośrodków gospodarczych w Rosji jest skupionych na zachodzie i sięga aż do Kazania. Moskiewska strefę czasową rozszerzono, aby uzyskać jeden czas dla większości gospodarki rosyjskiej.

Parę słów więcej o kolei.

1) Bilety. Dopiero w Kazaniu dowiaduje się, że kupując bilet w automacie na dworcu jest taniej niż w kasach. Można zaoszczedzic do 100 rubli na bilecie (10zl). Obsługa automatu jest prosta, można ustawić język angielski. Bardzo często w odróżnieniu od kas, gdzie od pań kasierek angielskiego nie uswiadczysz.

2) Wagon restauracyjny. Obowiązkowo w każdym składzie pociągu. Ku mojemu zdziwieniu – tańszy od niejednego baru! Piwo – 100 rubli, sałatki po 50 rubli (bardzo tu popularne, olbrzymi wybór, na dwie strony menu), obiady po 200 rubli.
Przejście z wagonu do wagonu mrozi krew w żyłach dosłownie i w przenośni. Mrozne powietrze bije po twarzy, kiedy wychodzi się z wagonu, w którym jest 25 stopni ( w każdym jest termometr), a widok przez nieszczelna podłogę uciekajacej ziemi nie należy do najprzyjemniejszych. Zwłaszcza, że na łączeniu wagonów strasznie trzęsie i nie ma światła.

3) Co wziąć że sobą.
Każdy zabiera prowiant. Najczęściej ludzie mają że sobą chleb, kiełbasę, ser żółty, gotowane jajka, jabłka, herbatę i kawę (wrzatek dają bezpłatnie w każdym wagonie, szkalnki również).
Przybory do mycia, chociaż wystarczyć musi nam umywalka w małej – wagonowej ubikacji. A niektórzy spędzają w pociągu 5 dni bez przerwy.
Pasażerowie często biorą też pizamke i jakieś klapki.

Na dużych stacjach pociąg zatrzymuje się na nie więcej niż pół godziny.

Narazie tyle. Więcej wrażeń zostawiam dla mojego „analogowego” dziennika 🙂

S.

„By przeżyć coś na szlaku…

… Na kolejowym szlaku.”

Pociąg relacji Moskwa – Kazań, 12 godzin jazdy. W tych dalekobieznych pociągach nie jeździ się samemu. Wagon jest jedną wycieczką.
Tak jak mówiłem wcześniej, bilet jest na konkretne miejsce, miejsce to łóżko.
W plackartnym (najtańszym) wagonie nie ma przedziałów. Są tylko ścianki działowe.
W każdej podróży nawiązuje się kontakty z tymi, którzy siedzą najbliżej.

Różnice między pociągami na Ukrainie i w Rosji są niewielkie. Rosyjskie są minimalnie nowocześniejsze. I w Rosyjskich pościel jest dodatkowo płatna. Ta niewiedza kosztuje mnie 100 rubli (10zl).

Często się zdarza w pociągach, że wchodzą babuszki i sprzedają skarpety, szaliki – jedziemy do Tatarstanu, więc i tatarskie czapki. Dowiaduje się, że jak będę koło Irkucka, to będą w pociągach sprzedawać ryby. Pytam, czy ci sprzedający płacą za bilety w pociągu – nie. Dogadują się z konduktorami (każdy wagon ma swojego). Jadą jedną stacje w jedną stronę i spowrotem. I tak cały dzień.

Mam prycz na górze, podemną miejsce ma wojskowy, ok 50 lat. Świeżo na emeryturze wojskowej. Wojskowi przechodzą na emeryturę w wieku 45 lat, dostają w zależności od długości służby od 25 aż do 60 tyś rubli.

Rano zostaję poczestowany śniadaniem. Pyta o Polskę, jest zainteresowany jak wygląda polski paszport i pieniądze. Pokazuje mu, on pokazuje mi swój.

W Rosji mają dwa paszporty. Jeden wewnętrzny, pozwalający jeździć między republikami, ale też np wjechać do Kazahstanu. Drugi zagraniczny, do Europy i reszty świata.
Pytam, czy paszport rosyjski wewnętrzny spełnia rolę naszego dowodu osobistego. Okazuje się, że nie. Dowód osobisty mają oprócz tego. Z tym że w paszporcie rosyjskim jest wpisane ubezpieczenie zdrowotne i „wszystko, czego do podróży potrzeba”.

Wojskowy mówi, że jego dziadek zbierał pieniądze z całego świata. Miał rosyjskie ruble z połowy XIX wieku i dużo innych, teraz zbiera jego syn. Daje mu więc kilka polskich monet na pamiątkę.

Zaczynamy dyskusję o polityce. Bardzo agresywnie wypowiada się o USA i pyta o nastawienie Polaków. Mówi, że tam gdzie USA tam zawsze wojna, zamach 11.09 w Nowym Yorku to sprawka Amerykanów, aby mogli wejść do Iraku, podział Jugoslawi to wina Amerykanów, nieporozumienia i wojny na bliskim wschodzie również. Wszystko Amerykanie robią dla pieniędzy. Dla nich nie ważne czym pieniądz pachnie – mówi – tylko żeby był u nich, w USA.

_______
Ceny w Moskwie, jakich doświadczyłem, pokrótce.
Piwo w pubie – 20 zł.
Ser, kawałek kiełbasy i jajka w sklepie spożywczym – 26 zł.
Za to porządny obiad w knajpie, 2 dania + kwas chlebowy do tego – 33 zł.
Pirozenoje – dobra rosyjska przekaska – 3 zl.
Metro – 2.6 zl
Hostel – jenda noc 50 zl.
Kawa na Arbacie – 20 zl.

______
Aktualnie dotarłem do Kazania. Pierwsze wrażenie niesamowite. Miasto ładne, zadbane zdecydowanie bardziej niż Moskwa. O wiele tańsze. Miasto uniwersyteckie, dużo młodych ludzi i miła atmosfera.

Architektura drewnianą, bardzo ładna. Wygląda równie pięknie co Skandynawia. Polecam. 🙂

Pozdrowienia.
S.

Krótki wpis, ale praktyczny.

image

Nie jestem fanem zwiedzania galerii handlowych. Pojawiam się tam raczej ze względów praktycznych. Mówię zawsze, że „galeria handlowa (tak samo jak dworzcec) jest przyjacielem podróżnika”. Dlaczego? Można mieć pewność, że znajdzie się w niej publiczną toaletę (na ogół bezpłatną), bankomat, wi-fi oraz ławki, na których można siedzieć do woli w ciepłe i grzać to co marznie 🙂 Do tej trafiłem przez przypadek, byłem przekonany, że to przejście między kamienicami. Wejście prosto z placu czerwonego. Ale z czystym sercem mogę powiedzieć, że naprawdę mi się podoba. Zobaczcie sami na zdjęciu. Bilet do Kazania kupiony, później jadę na Ałtaj znaleźć tamtejszych szamanów.

„Kurica nie ptica…

… Polsza nie zagranica”  (Rosyjskie przysłowie)

Zawsze powtarzalem, że Rosja jest taka jak Polska, tylko bardziej.

Ludzie są bardziej pokreceni, wpadają na bardziej szalone pomysły, piją bardziej, jeżdżą bardziej niebezpiecznie, kombinuja bardziej itp itd.

Na ulicy dzieje się coś ciekawego. Wąska uliczka, tramwaj stoi na awaryjnych tak, że blokuje wjazd. Tym samym całe skrzyżowanie jest zablokowane. Przechodzę na druga stronę.

Jakieś wypolerowane białe BMW zaparkowalo skosnie tak, że tylnią prawą stroną stai na szynach tramwajowych. Kilku Rosjan ostro dyskutuje co z nim zrobić. W końcu wpadają na genialny pomysł.

Podchodzą do auta, próbują wybić tył samochodu z amortyzatorów hustajac auto w górę i w dół, naciskając je. Tak próbują podbijajac tył auta po centymetrze przesunąć go na bok. Próby kończą się, kiedy włącza się alarm.

W tym czasie kierowcy z zablokowanego skrzyżowania wyznaczają nowy pas ruchu i przejeżdżają chodnikiem omijając stojący tramwaj.

___
Wieczorem idę na piwo ze znajomą stąd, z Moskwy. Poznałem ją 5 lat temu w Dublinie.
Przeciętny pub – dwa piwa + Kalmary na przekąske 900 rubli (90zl).
W tle w pubie natomiast leci utwór „Moskwa” Rammsteina. Śmieje się, ponieważ tekst tego kawałka mówi mało przychylnie o tym mieście.
Natasza mówi, że Rosjanie raczej nie są patriotami. Ciekawe, czy to jej opinia, czy tak rzeczywiście jest.
Natasza pracuje w administracji w Lukoilu, zaraz po Gazpromie największą korporacja energetyczna. Z tym że Gazprom jest państwowy, Łukoil prywatny, więc jest – jak mówi – największą korporacja płacącą podatki.
Siedzibą firmy jest jeden z Moskiewskich drapaczy chmur.

Pytam o Syberię – podobno nie ma tam nic, co warto zobaczyć, poza Bajkalem. Natasza pozna mnie z jej znajomymi, którzy byli tam kilka razy, jutro mam pójść na imprezę z… planszowkami! Rosjanie bawią się tak jak my.

Natasza opowiada o swoim zwiedzaniu Europy. Jest w moim wieku, lata sporadycznie do miast europejskich na weekendy. Z przelotem, wiza, hotelem i wszystkim taki weekend kosztuje ją 50000 rubli (5tys zł). Tonem usprawiedliwienia dodaje, że nie może sobie pozwolić na taki wypad co tydzień.

Trochę później spotykam Dmitrija, chłopaka z Ałtaju. To biała plama na mapie zamieszkała przez Rosjan i – wymierajacych wg niego – Altajcow. Nazywa ich szamanami. Prawdopodobnie tamtędy będę jechał.

Pozdrowienia z miasta carów.

Jak kupić bilet na dworcu w Kijowie, czyli historia 3 godzin życia.

To nie takie proste, jak się z początku wydawało.

Podchodzę do informacji, kolejki nie ma. Pytam ile godzin jedzie pociąg z Kijowa do Moskwy. Odpowiadają mi, że 15. Dziękuję i odchodzę.

Kasy.
Namierzenie osobnej hali, w której się znajdują idzie mi naprawdę szybko. Wchodzę i ustawiam się – po polsku – w najkrotszej kolejce jaka jest (jest w niej niewiele, może ze 40 osób). Nie mija dużo czasu, podchodzi ktoś z tyłu i pyta, czy tutaj można kupić bilety czy tylko zdać. Daje mi to do myślenia, ale odpowiadam że nie wiem. Odchodzi. Podchodzi jakieś starsze małżeństwo – to samo pytanie. Odpowiadam jak wcześniej, po czym facet idzie zapytać do kasy.

I tak okazuje się, po pierwszym kwadransie, że tylko w niektórych kasach można bilet kupić. Pytanie w których? Odsyłają mnie do właściwej.

Przechodzę do odpowiedniej kolejki. Długo nie trwa, aż przychodzi jakiś pan wyglądający na mocno przepitego i – znowu – pyta czy w tej kasie bilety się zdaje czy kupuje. Odpowiadam, że kupuje. On na to, że jakby ktoś pytał, to stoi za mną – i odchodzi.

Parę minut później podchodzi kobieta w płaszczu. Właśnie odesłano ją od okienka obok, gdzie bilety się tylko zdaje. Przeczekala całą kolejkę, nikt jej nie powiedział, że nie kupi tam biletu. Stoi za mną w kolejce.

Gdzieś na horyzoncie spod kasy słychać podniesiony głos kasjerki. Jakiś pan wchodzi pod okienko bez kolejki i próbuje coś załatwić. Jest za daleko, żebym słyszał dokładnie, ale kasjerka krzyczy na niego coś w stylu (tłumacząc) „nie zrozumiales? Idź w cholerę! Nie stales tu!”.

Pytam kobiety, która stoi za mną o co chodzi z tym zdawaniem biletów i dlaczego aż tylu ludzi to robi. Ona nie wie.

Nikt nie wie nic. Ani w których okienkach zdają, w których można kupić bilety.

Podchodzi jakieś młode małżeństwo, mąż staje w jednej kolejce, żona w naszej. Po chwili mąż podchodzi i mówi, że lepiej odrazu przenieść się do kolejki obok, ponieważ na tabliczce jest napisane, że za pół godziny przerwą obiadowa. Kombinują.

Mijają kolejne długie minuty. Aż tu nagle jakaś kobieta podklada mi pod nos mikrofon, a obok niej stoi gość z kamerą. Telewizja! Pytają, co sądzę o ukraińskich kolejach i czy pociągi się spozniaja. Dlaczego dziennikarze zawsze upatrzą sobie mnie? Nawet na Ukrainie?

Jestem już blisko okienka. Przedemną może cztery osoby. Aż tutaj, pani w kasie stawia tabliczkę „kasa nie rabotajet” i zasłania roletę. Poszła na przerwę.

Przechodzę do kolejki obok, czując jakby waga plecaka była odwrotnie proporcjonalna do pelnosci mojego żołądka.

Tam stałem ostatnie 40 minut. Samo kupno biletu poszło szybko.

Ciekawy jest świat.

_______

Z innej beczki, czyli „rybak rybaka pozna” (rosyjskie przysłowie).

Na Majdanie Niezaleznosti rano podeszło do mnie dwóch Ukraińców ubranych po wojskowemu. Chcieli, żeby im zrobić zdjęcie. Zaczelismy rozmowę. Byli z Zaporoza, właśnie ruszyli na pieszą wyprawę na dwa miesiące.

„kagda my tjebja uwidieli, my crazu poznali, szto ty takij kak my”. Potem poznałem przysłowie „rybak rybaka pozna”. Opowiedzialem im o swoich planach, oni pochwalili się, że z Kijowa idą pieszo w Karpaty (700km do przejścia) i będą szli 2 miesiące. W zeszłym roku przeszli pieszo z Zaporoza do Kijowa. Też dwa miesiące, dystans podobny.

Wymieniliśmy kontakty, porobilismy zdjęcia i odeszlismy – jak się śmiali – z Kijowa każdy w swoją stronę, ja na wschód, oni na zachód.

Kijów

image

Uwielbiam wschodnie szerokotorowe koleje, wygodnie i konfortowo zawiozly mnie do Kijowa. Wyspałem się na kuszetce, mimo że miekkoscia nie grzeszyla. W tych kolejach kupuje się bilet na konkretne miejsce, nawet najtańszy – plackartnyj – gwarantuje konkretną prycz, nie sprzedaje się więcej biletów niż jest miejsc. O dziwo – dostałem przedział, chociaż na bilecie mikalem plackarta. Moi towarzysze nie byli zbyt rozmowni, kilka moich prób nawiązania kontaktu spotkało się wyłącznie z krótkimi odpowiedziami na pytania. W nocy za to chrapali jak agregat pradotworczy. Rozbawił mnie rano natomiast widok śniegu po wewnętrznej stronie drewnianego okna. Wzmianki o snieznym paraliżu Kijowa są trochę przesadzone, życie tu jeszcze nie umarło. Albo – już sobie poradzili. 🙂

Lwów i dalej.

Lwów. Miasto pomysłowych knajp. Pozdrowienia przesyłam z „Domu Legend”, w którym to znajduje się knajpa obslugiwana przez – Karłów. Pomysłowy marketing.

Polecam również Krijevke, do której nie wpuszcza Was bez hasła, Masoch i ogrom innych, o których nie sposób opowieidziec w kilku słowach.

Niestety kiedy próbowałem zrobić zdjęcie tutaj, w Domu Legend, złapano mnie za rękę i porposzono, żeby tego nie robić.

Za 3 godziny wyruszam do Kijowa.

Pozdrowienia!

Good bye Poland! For a litlle while.

I udało się.

Niewyspany ja, 18 kilogramów mojego plecaka i mój pusty żołądek, który marzy o kęsie czegokolwiek, właśnie zmierzają w kierunku przejścia granicznego w Medyce na pokładzie samochodu pana Edka, który mieszka zaraz za granicą.
Stamtąd mam mieć transport autobusem do Lwowa.

11 godzin autostopowania, z Wrocławia do Przemyśla, 7 stopów i niesamowici ludzie poznani po drodze. Z tego miejsca chciałbym jeszcze raz podziękować wszystkim, którzy mi dzisiaj pomogli na trasie.

Do usłyszenia!